Amélie Perrier
dwadzieścia lat - drugi rok - historia sztuki - przewodnicząca klubu książki - nie należy do żadnego bractwa, chyba nigdy nie zrozumie po co ktokolwiek je w ogóle wymyślił, ani tym bardziej dlaczego amerykanie tak chętnie się do nich zapisują - koło literackie - urodzona w Bordeaux - w Stanach od 13 roku życia - idealna córeczka tatusia - zawsze nosi przy sobie jakąś książkę, zawsze - ulatnia się, kiedy tylko rozmowa schodzi na temat polityki - dziewica - dzień zaczyna od jogi i joggingu - czasem pisze wiersze, ale tylko po francusku
Jakoś nie potrafiła się cieszyć szczęściem rodziców, kiedy usłyszała o awansie ojca. Ambasador w Waszyngtonie. Co oznaczało podróż na obcy kontynent, do kraju w którym wszyscy mówią w języku, którego dotąd niespecjalnie chciało jej się uczyć.
Przez pierwsze lata nie miała zbyt wielu znajomych. Dobra, powiedzmy sobie szczerze. Nie miała ich wcale. Jak niby miała znaleźć towarzystwo? Była jedynaczką, uczyła się w domu, którego nie mogła sama opuszczać. Większość czasu spędzała z matką, która również czuła się obco. Podczas jej nieobecności musiała sama szukać dla siebie rozrywki. Wtedy właśnie pojawiły się książki i zostały na stałe. I prawdopodobnie im zawdzięcza to, że pomimo niekompetencji lingwistycznych w końcu zaczęła w końcu porządnie mówić po angielsku.
Kiedy zasady nieco się rozluźniły zaczęła zwiedzać też miasto na własną rękę. Prawie zawsze kończyła swoje podróże w muzeach i galeriach, które okazały się najciekawszymi miejscami w stolicy.
Doskonale jednak wie, że ona poza kupnem paru obrazów do powieszenia w domu, w świecie sztuki raczej nie będzie miała czego szukać. Jej przyszłość już dawno została zaplanowana i doskonale wie kim zostanie. Żoną jakiegoś francuskiego polityka, ministra skarbu czy kogoś takiego. Jednak jej zabawne marzenie o zostaniu krytykiem sztuki puki co bawi ojca na tyle, że wciąż może sobie o nim wspominać.
[Jaka samotna dziewczyna. Mam nadzieję że w szkole od razu znajdzie jakieś bratnie dusze.
OdpowiedzUsuńDużo dobrej zabawy życzę :D]
David
[Och, nie gniewam się :) Cóż, jeżeli masz jakiś pomysł to pisz :D]
OdpowiedzUsuńZ
[Nie to że David nie lubi ludzi, on twierdzi ze ich nie potrzebuje :D...
OdpowiedzUsuńI oczywiście że może , tylko jest mały kłopot, bo znów stworzyłem postać którą ciężko spotkać. Chyba że wpadnie za zaczytana Amelie, wychodząc z biblioteki z masą szkiców maszyn i książek technicznych pod pachą]
David
[Ach, uwielbiam takie duszyczki, jak Amelie, a fakt, że pochodzi z Francji jedynie dodaje jej uroku. c: Życzę ci dobrej zabawy razem z nami i samych ciekawych wątków, przez które się potem nie śpi po nocach!]
OdpowiedzUsuńClarissa Skywalker
[W sumie to dlaczego nie. Cassie na pewno na tych bankietach się czasem nudziło, bo to ruchliwe dziewczę, więc myślę, że gdyby tylko zostały sobie przedstawione, Cassie już by porwała Amelie, chociażby po to, żeby posłuchać o życiu we Francji. c: A teraz mogłyby być koleżankami albo nawet przyjaciółkami, jak tam ci pasuje.]
OdpowiedzUsuńClarissa Skywalker
(Nie widzę przeszkód:D Bella z chęcią by z kimś porozmawiała o książkach. Może Bella znalazłaby na korytarzu książkę, która Amelie zgubiła, a w środku za zakładkę może mógłby robić jeden z listów, które pisze? Co prawda Bella ani me ani be po francusku nie powie, ale za to na dole wiersza mogłoby być napisane imię właścicielki książki i dzięki temu by miała poszlakę, aby jej poszukać. ^-^)
OdpowiedzUsuńBella
[Hej! Z ogromną chęcią coś naskrobe, a i pomysłem nie mam zamiaru pogardzić! :)]
OdpowiedzUsuńDiego
[Dlaczego powinna? Co? A z racji bycia przewodniczącą Klubu Książki nie może, a to heca! :D Wiesz, ja sądzę, że Jeff to nawet mógłby ją polubić ;) Btw. Błąd "sztuki puki co bawi ojca"]
OdpowiedzUsuńJeffrey
[Kłaniam się! Ona jest urocza i życzę jej kariery krytyka sztuki, albo najlepiej kolekcjonera, niech Rembrandty i Gauguiny sypią się jej pod nogi.
OdpowiedzUsuńCzyli może jakiś wątek?]
Scott
(Świetnie, cieszę się bardzo takim razie, że pomysł się spodobał. <3 Znają się na pewno, ale raczej tylko z widzenia. Bella za bardzo rozmowna nie jest i też nie dopuszcza do siebie wielu ludzi. Czasem mogły wymienić ze sobą jakieś zdane na temat książki w klubie i nic poza tym.
OdpowiedzUsuńUniwerek jest na pewno ogromny, chodzą na dwa różne kierunki i spędzają czas pewnie w zupełnie innych miejscach. Ale bieganina po korytarzach to coś! :D
Mogłabym ładnie prosić o zaczęcie?<3 )
Bella
[O, taka nocka bardzo by się Clarissie przydała, więc oczywiście nam zacznę. c:]
OdpowiedzUsuńClarissa Skywalker
[Dzięki, dzięki... Nie wierzę, że ktokolwiek może uważać, że kreacja mojej postaci jest "mistrzowska". Huhu! Okej, a co do wątku... Sądzę, że to dobry motyw z pomocą po spotkaniu Klubu Książki. Jeff nie zawsze jest obecny na spotkaniach, bo najzwyczajniej w świecie w tym czasie wychodzi na papierosa/spacer/do toalety i w ogóle robi wszystko inne, bo nawet znika w swojej kanciapce, gdzie parzy sobie kawę lub herbatę :D I wróciłby do biblioteki, jej głównej sali, a tam jakby tornado przeszło. Albo całkiem przypadkiem wchodząc on sam rozwali wielki stos książek, które miały być wkrótce odłożone na regały. A rozmowa sama się jakaś powinna wywiązać. Poza tym chętnie może pomóc jej wyluzować :P]
OdpowiedzUsuńJeffrey
Podczas ostatnich kilku tygodni, kiedy Clarissa zmagała się z jednym z najstraszniejszych wydarzeń, jakie spotkały ją w życiu, właściwie zapomniała, jak to jest tak po prostu usiąść sobie z przyjaciółką i pogadać o pierdołach. Było tak pewnie dlatego, że Skywalker widziała teraz naprawdę niewiele powodów, dla których miałaby się uśmiechać. Poza tym przez większość czasu nie miała nawet na to siły, bo byłą już zmęczona udawaniem, że wszystko jest w porządku. Jednocześnie jednak odpychała od siebie ludzi, zwłaszcza tych, którzy ciągle patrzyli na nią ze współczuciem, upewniając się co pięć sekund czy dziewczyna aby na pewno nie potrzebuje ich wsparcia. Odpowiedź zawsze brzmiała w ten sam sposób, bo Clarissa żyła w przekonaniu, że może dać sobie ze wszystkim radę, chociaż prawda była nieco, a raczej zupełnie inna. Można było powiedzieć, że trochę obraziła się na cały świat, tak samo jak wtedy, kiedy jej brat wyjechał, a ona nie rozumiała, dlaczego tak właściwie jej to zrobił.
OdpowiedzUsuńNie było jednak tak, że postanowiła zupełnie odciąć się od świata. Rzeczywiście spędzała mniej czasu w towarzystwie innych ludzi i w ogóle rzadziej się z nimi kontaktowała, ale to nie znaczyło, że tak po prostu odrzuciła wszystkich przyjaciół w kąt, którzy zresztą rozumieli, w jakiej sytuacji znalazła się Clarissa. Każdy radził sobie z takimi rzeczami na swój własny sposób, a skoro tak wyglądał jej, to po prostu zamierzali to przeczekać, gotowi na wsparcie dziewczyny, kiedy ta im na to pozwoli. Skywalker naprawdę doceniała to, że niektórzy byli w stanie dać jej przestrzeń, której tak bardzo teraz potrzebowała.
Mimo wszystko Cassie miała taką osobowość, która nie pozwalała jej na zbyt długie przebywanie w samotności. Właśnie dlatego zaprosiła swoją przyjaciółkę Amélie na nockę, żeby mogły spędzić razem trochę czasu, którego Skywalker nie miała zbyt wiele podczas wakacji ze względu na śmierć i pogrzeb rodziców. Nie zamierzała jednak sprawić, aby to spotkanie przebiegało w grobowej atmosferze, dlatego zarządziła małe przebieranie. Co prawda musiała trochę zmusić dziewczynę, aby ta przystała na tą propozycję, ale ostatecznie jej się udało. W piątkowe popołudnie Clarissa wysprzątała swój pokój, a także przygotowała wszystkie przekąski oraz napoje. Na końcu wskoczyła w swój strój, który składał się na śmiesznie wyginające się czułki, za duże na nią okulary, koszulkę ze Star Wars, na którym znajdował się Darth Vader oraz napis „Together we can rule the galaxy”, a także spodnie, które miały na sobie chyba wszystkie kolory tęczy i cekiny. Kiedy uznała, że wszystko jest gotowe, klapnęła na swoje łóżko i odblokowała telefon, chcąc zabić czas jakąś głupią grą, którą ostatnio pokazał jej kolega. No dobra, gra wcale nie była taka głupia, skoro dziewczyna spędzała przy niej całkiem sporo czasu, ale to nie było aż takie ważne i lepiej, aby zostało przemilczane.
Clarissa Skywalker
David już sam nie wiedział ile nie spał. Po pewnej godzinie jednak tracisz rachubę. Ile to było... trzydzieści siedem... Czterdzieści dwie. Na pewno za wiele i jego wygląd tez już dawał o tym znać. Potargane włosy, podkrążone oczy, blada skóra. Kiedy siedział już nad trzecią książką z wzornikami prawidłowego podłączenia instalacji do soczewki lasera powieki same mu się przymykały. To był zdecydowanie już dla niego koniec nauki, mimo że projekty jeszcze ie były skończone, ale wiedział że teraz może zdziałać tam więcej szkody niż wymyślić mądre rozwiązanie schematu.
OdpowiedzUsuńOparł ciemne oprawni na włosach i przetarł zmęczone oczy, rozglądając się po bibliotecznym stoliku, na którym było pełno jego rysunków i powyciąganych książek. Howard westchnął ciężko i jak na dobrze wychowanego faceta przystało, zaczął odkładać tomy których już nie potrzebował, oraz zwijać w rulony swoje schematy nowych maszyn. Jeszcze ostatni raz spojrzał na mebel, na którego balecie został już tylko ołówek, który wsadził za ucho i powolny krokiem, ledwo powłócząc nogami pokierował się do swojego akademika, by w końcu porządnie się wyspać.
Czy to ze zmęczenia, czy nieuwagi drugiej osoby, już przy samym wyjściu z biblioteki David wpadł z łoskotem na jakąś dziewczynę, przez co wszystko co trzymał w dłoniach spadło na ziemię, zarówno jak książki, które dziewczyna pewnie właśnie chciała odnieść do biblioteki.
-Przepraszam bardzo.- powiedział Howard, poprawiając oprawki na zaspanej twarzy i podnoszac powoli swoje książki i dziewczyny rozdzielając je miedzy nich. Nagle zerknął na jeden z arkuszy technicznych, który był całkiem pogięty. Białe linie na granatowym tle wyglądały teraz niemal karykaturalnie, a praca nie nadawała się już do oddania. Chłopak westchnął, podnoszac brystol, który rozwinął się w jego dłoni, ukazując nierówną strukturę.
-Świetnie, będę musiał to przerysować.- powiedział bardziej do zmęczonego siebie, omiatając tylko wzrokiem nieznajomą blondynkę.
[To jaką książkę David może znaleźć w zbiorach Amelie?]
[Louey co prawda nie pochodzi z Francji, jednak ma w sobie francuską krew. Mogliby sobie od czasu do czasu porozmawiać w jej ojczystym języku, chociaż Shinn z pewnością popełnia sporo błędów. Twoja pani jest bardzo spokojna, a kiedy ustawi się obok siebie nasze postacie to te wrażenie potęguje jeszcze bardziej. Co prawda łatwo z wątkiem nie będzie, ale może jednak nad czymś pomyślimy? Pierwsze co przyszło mi do głowy to to, że z pewnością nie będą do siebie pałać miłością, prędzej niechęcią. W każdym razie, gdyby były chęci, zapraszam do Shinna c:]
OdpowiedzUsuńLouey V. Shinn
[Jasne bardzo chętnie! Scott może się w niej beznadziejnie zakochać jak mu się to często zdarza i szybko mija. Amelie może doskonale zdawać sobie z tego sprawę i traktować go z dystansem. Ja jestem ogólnie otwarta na wszystko, może być wielka miłość, może być drobny romans. Scott może kraść jej książki :]
OdpowiedzUsuńScott
[O kurde, już widzę jego minę :D Cóż Diego pewnie będzie wtedy pod wpływem alkoholu i gdy ta da mu kosza zajmie się następną, a rankiem nie będzie niczego pamiętał :D]
OdpowiedzUsuń[Witam i bardzo dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńMnie również wydaje się, że Ean bez problemu mógłby dogadać się z Ami, która bardzo mi się spodobała. Nie wiem, co Ty na to, ale myślę sobie, że mogliby się nawet zaprzyjaźnić. Bo każdy potrzebuje przyjaciela, prawda? :D]
Ean